Bazar Różyckiego

Wczoraj w ramch szwendania się po Warszawie na chwilę zatrzymałem się na bazarze Różyckiego i choć sprawiał wrażenie opustoszałego i raczej wiatr tam hulał, a nie klienci, klimat, muszę przyznać, był niesamowity. Czas tu się zatrzymał, jakby nic przez ostatnie lata się nie zmieniło. Ta część Warszawy zawsze była dla mnie obca. Kiedy byłem w liceum, Praga to był dla mnie jakiś dziki zachód, o którym tylko słyszałem powtarzane z ust do ust legendy. Teraz choć wydawało mi się, ze nic z tego nie zostało, miałem wrażenie mi się, że wciąż gdzieś tam za rogiem za garść dolarów dobry, zły, a może nawet i brzydki jest w stanie powiesić kogoś wysoko. Miałem tylko nadzieję, że nie będę tym kimś ja. 

P.S. Atmosferę grozy podsycały wiszące tu i ówdzie obwieszczenia o poszukiwaniu gangu zielonej rękawiczki.

Previous
Previous

Grójec

Next
Next

Zakamarki Krakowa